Młodsze trzy: Adelajdę, Wiktorję i Zofję, nazywał zawsze Ochłapek, Łachmanek i Gałganek, Ludwikę zawsze tytułował „Madame“.
Od czasu gdy Terenjusz i Kondeusz unieśli do grobu rycerskość i waleczność, a Marja Leszczyńska godność majestatu, otoczenie tronu skarlało. Księżna Ludwika, charakteru prawdziwie królewskiego, bohaterskiego, była dumą korony francuskiej, posiadającej tę jedną już tylko perłę czystą w pośród klejnotów fałszywych.
Nie można powiedzieć, aby Ludwik XV kochał Ludwikę, bo on siebie tylko kochał, ale więcej mu szło o nią, niż o inne.
Gdy wszedł, ujrzał ją na środku galerji, wspartą o stolik inkrustowany. Była w czarnem ubraniu, piękne włosy bez pudru pokrywała koronką, wysoko piętrząca się ponad głową, czoło miała pogodne, ale smutniejsze niż zwykle. Wodziła wzrokiem po szeregach portretów, porozwieszanych na ścianach.
Król zastanowił się, widząc z jaką ciekawością i uwagą przypatrywano się tej scenie.
Galerja jednak była długa, zgromadzonym wolno było patrzeć, ale słyszeć nie mogli.
Księżna zbliżyła się i ucałowała rękę rodzica z szacunkiem.
— Mówiono mi, że wyjeżdżasz? odezwał się Ludwik XV. — Czy do Pikardji?
— Nie, Najjaśniejszy Panie, — odpowiedziała księżna.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/395
Ta strona została przepisana.