Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/405

Ta strona została przepisana.

amazonek. Ale pragnąłbym jednak wiedzieć, czem to takiem, czem mianowicie, dokuczać mi ma ta biedna, kochana Ludwika?
— Biedna, kochana Ludwika! — powtórzyły Wiktorja i Adelajda z przekąsem.
— Czem? — I owszem, możemy ci powiedzieć mój ojcze!
Ludwik XV rozsiadł się w wielkim fotelu, umieszczonym przy samych drzwiach, tak aby na wszelki wypadek ułatwić sobie ucieczkę.
— Tem oto, że pani Ludwika — zaczęła Zofja — jest troszeczkę opętaną, jak się zdaje, przez tego samego złego ducha, który ksienię z Chelles nagabywał, i zamyka się w klasztorze dla robienia doświadczeń.
— Tylko bardzo proszę — oświadczył Ludwik XV — bez żadnych dwuznaczników, gdy o siostrze swojej mówicie. Nikt nigdy nie miał nic do zarzucenia jej uczciwości, pomimo że dziś wszyscy tak są do tego pochopni.
— Wcale tu nie o jej cnotę chodzi — odpowiedziała dotknięta do żywego Zofja; — powiedziałam, że ma zamiar robić doświadczenia i nic więcej.
— Gdyby się nawet chemji oddała, gdyby wyrabiała broń lub kółka do foteli, gdyby grała na flecie, lub bębniła na klawikordach, cóżbyście złego w tem widziały?
— Powiadają, że się chce zająć polityką.
— Ludwik XV drgnął.