Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/407

Ta strona została przepisana.

nie znacie prawdziwego powodu odjazdu Ludwiki, albo nie macie odwagi wyjawić go królowi.
— No, no, mów, widzę znowu jakąś potwarz, no, co tam takiego, Gałganku, co takiego? odezwał się król.
— Jestem pewną jednak, Najjaśniejszy Panie, że ci tem sprawię trochę przykrości.
— Powiedz, że masz nadzieję, to będzie bodaj właściwiej.
Adelajda przygryzła usta.
— Ale — dodała — mimo wszystko powiem prawdę.
— Prawdę?... No, no, to coś obiecującego. Radzę jednak oduczać się od tego nałogu. Czyż ja mówię kiedy prawdę? Nigdy... i wcale mi z tem nieźle, dzięki Bogu!
I Ludwik XV wzruszył ramionami.
— Zaraz to zobaczymy, mów siostro, mów — zawołały dwie młodsze księżniczki, zaciekawione — co to za powód, mający tak dotknąć króla.
— Dobre serduszka — mruknął Ludwik XV, jak one kochają swego ojca!
Pocieszył się zaraz jednakże myślą, że wypłacał pięknem za nadobne.
— Otóż — zaczęła znowu Adelajda — siostra Ludwika, która tak bardzo przestrzegała etykiety, bała się najbardziej tego...
— Czego?... — podchwycił król — mówże, mów, skoroś zaczęła...