Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/410

Ta strona została przepisana.

nej odpowiedzi na wszystkie prośby o udzielenie posłuchania?
— Co za prośby, co za żądania? — pytała Adelajda.
— Jakto, nie wiesz? — wtrąciła Zofja — na prośby o audjencję, wnoszone przez pannę Lange.
— Pannę Joannę de Veaubernier — poprawiła Wiktorja.
Król, doprowadzony do wściekłości, zerwał się z fotela; jego wejrzenie, tak zwykle łagodne, miotało teraz błyskawice, coprawda niezbyt dla trzech sióstr niebezpieczne.
Że jednak żadna z trzech bohaterek nie była zdolną stawić czoła ojcowskiemu gniewowi, wszystkie schyliły czoła, aby większej nie wywoływać burzy.
— I to wszystko — powiedział Ludwik — dlatego tylko, iżby mnie przekonać, żem się mylił, utrzymując, że najlepsza z pośród czterech odjechała.
— Najjaśniejszy Panie — odezwała się Adelajda — Wasza Królewska Mość bardzo się źle z nami obchodzisz, gorzej nas niż psy swoje traktujesz...
— Moje psy radują się, skoro do nich przychodzę; moje psy to prawdziwi moi przyjaciele. Żegnam was, szanowne panie. Idę właśnie do Charlotki, Belle-fillé-tki i Gredinet’a. Kocham bardzo te zwierzątka, bardzo je kocham, za to przedewszystkiem, że nie szczekają prawdy!