kie się procesowała, chociaż jako kobieta, obdarzona zdrowym rozsądkiem, wiedziała dobrze, iż ani jeden lichwiarz, a nie brakowało ich naówczas we Francji, nie udzieliłby na te jej dobra, ani złamanego grosza pożyczki.
To też hrabina de Béarn, zmuszona do poprzestawania na dochodach z majątku nie będącego w procesie, a przynoszących około tysiąca talarów, unikała dworu, gdzie wydawała dziennie dwanaście liwrów, jedynie na utrzymanie karety na rozjazdy do panów sędziów i panów adwokatów.
Unikała dworu dlatego także, iż wątpiła aby tak prędko odgrzebać mogła prawa swoje z pyłu zapomnienia, bo procesy, jeżeli i dziś nawet długo się wloką, za owych czasów, ciągnęły się przez dwa lub trzy nawet pokolenia, i jak ów krzew bajeczny z „Tysiąca i jednej nocy“, zakwitały dopiero po latach dwustu lub trzystu.
Mając to wszystko na uwadze, pani de Béarn nie chciała tracić ostatniej resztki ojcowizny, dla odzyskania dziesięciu dwunastych jej części, które dotąd były sporne. Była to, jak się mówić zwykło, kobieta starej daty, czyli bystra, roztropna, wytrwała i skąpa.
Niezawodnie sama lepiejby kierowała swoją sprawą, niż wszelkiego rodzaju prawnicy; ale nosiła nazwisko de Béarn, co stanowiło w wielu razach przeszkodę poważną. Trawiona smutkiem i niepewnością, pani de Béarn, w okularach na
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/417
Ta strona została przepisana.