Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/419

Ta strona została przepisana.

-by wreszcie przebywała mil sześćdziesiąt, aby z takiem kłamstwem wystąpić?
Gdyby hrabina była bogatą, mogłaby przypuszczać, że to spisek uknuty na nią przez złodziei, dla zrabowania jej w drodze powozów, djamentów i innych kosztowności. W położeniu w jakiem się znajdowała, pobudzała ją tylko do uśmiechu myśl o rozczarowaniu, jakiego doznaliby źle poinformowani złodzieje.
Skoro zatem Chon w swej mieszczańskiej toalecie i w jednokonnym kabrjolecie, wynajętym na ostatniej stacji, na której swój powóz zostawiła, zniknęła jej z oczu, pani de Béarn przekonana, że nadeszła chwila spełnienia poświęcenia, wsiadła do swojej starej karety i do tego stopnia nagliła pocztyljonów, iż dojechała do la Chaussée na godzinę przed delfinową, a do rogatki Saint-Denis, w pięć czy sześć godzin później, aniżeli panna Dubarry.
Ponieważ pakunków miała nader mało, a najpilniejszem dla niej było zobaczenie się z adwokatem, kazała zatrzymać się przy ulicy du Petit-Lion, przed drzwiami pana Flageot.
Nie obeszło się bez tego, żeby tłumy ciekawych paryżan nie przystawały przed wehikułem, który zdawał się pochodzić z czasów Henryka IV, wehikułem pomnikowej budowy, z firankami z popękanej skóry, zsuwającemi się ze strasznym zgrzytem.
Ulica du Petit-Lion nie należała do szerokich,