człowieka, który miał być o tyle opryskliwym i szorstkim w obejściu, o ile skrupulatnym w pełnieniu obowiązków. Pan de Maupeau, zanurzony w obszernej peruce, ubrany w czarny aksamit, pracował w gabinecie przy otwartych drzwiach.
Wchodząc, rzuciła okiem dokoła, i z wielkiem zdziwieniem spostrzegła, iż prócz jej twarzy i chudej, żółtej a zafrasowanej twarzy kanclerza, żadna inna w lustrze się nie odbijała.
Woźny oznajmił: — „Pani hrabina de Béarn!“
Pan de Maupeau zerwał się na równe nogi i w jednej chwili stanął oparty o kominek.
Pani de Béarn złożyła trzy oficjalne ukłony.
Uprzejme słówka nie kleiły się jej. Nie spodziewała się tego szczęścia... nie spodziewała się, ażeby tak zajęty minister raczył...
Pan de Maupeau odpowiedział, iż czas nie mniej jest cennym dla poddanych Jego Królewskiej Mości, jak dla jego ministrów; że jednak należy czynić pewne wyróżnienia wśród tych, którym pilno, i on też najlepszą cząstkę wolnego swego czasu oddaje zasługującym na to wyróżnienie.
Nowe ukłony pani de Béarn, potem kłopotliwe milczenie, bo na tem skończyły się komplementa, a zaczynała się prośba.
Pan de Maupeau czekał, gładząc się po brodzie.
— Panie ministrze — odezwała się hrabina — staję przed waszą ekscelencją, aby mu pokornie
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/435
Ta strona została przepisana.