wielkiej sali, gdzie pani Dubarry udzielała posłuchań.
Gdy staruszka z westchnieniem przyglądała się zbytkownemu urządzeniu tej czarodziejskiej siedziby, Jan Dubarry poszedł do siostry.
— Czy to ona? — zapytała hrabina.
— We własnej osobie.
— Nie domyśla się niczego?
— Niczego w świecie.
— A wice-kanclerz?...
— Wyśmienity. Wszystko nam sprzyja, moja droga.
— Nie siedźmy razem za długo, bo się czego domyśli.
— Masz słuszność, wygląda na bardzo przebiegłą. Gdzie jest Chon?
— Wiesz przecie, że w Wersalu.
— Przedewszystkiem niech się nie pokazuje.
— Zaleciłam to jej bardzo.
— A teraz, ukaż się, księżno.
Pani Dubarry, popchnąwszy drzwi buduaru, weszła.
Wszystkie ceremonje ówczesnej etykiety, stosowane w tych razach, zachowane zostały przez te dwie aktorki, ożywione pragnieniem przypodobania się sobie wzajemnie.
Pierwsza odezwała się pani Dubarry.
— Pani, dziękowałam memu bratu, za zaszczyt, jaki mi sprawiają odwiedziny pani. Teraz
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/453
Ta strona została przepisana.