Pozostawszy sam, zapytał król pokojowego, czy jest w Luciennes co nowego do obejrzenia.
— Jest — odpowiedział tenże. — Pan Boucher maluje gabinet pani hrabiny.
— A! Ten biedny, poczciwy Boucher jest tutaj — rzekł z rodzajem zadowolenia Ludwik XV — a gdzież to?
— W pawilonie; czy Wasza Królewska Mość życzy sobie, abym go tam zaprowadził.
— Nie — odpowiedział król — pójdę lepiej do karpi. Podaj mi nóż.
— Nóż, Najjaśniejszy Panie?
— Tak, i duży bochenek chleba.
Pokojowiec powrócił, niosąc na japońskim półmisku okrągły chleb i nóż długi a ostry.
Król dał znak lokajowi, aby szedł za nim i zadowolony, skierował się w stronę stawu.
Nie ominął nigdy ani jednego dnia, aby nie poświęcić choć kilku chwil rozrywce karmienia karpi.
Zasiadł na ławeczce, skąd rozpościerał się prześliczny widok.
Zanosiło się na burzę, korony drzew ciemno się odbijały na jasnej zieleni łąk; woda nieruchoma i gładka jak tafla szklana, rozstępowała się miejscami, gdy złocista ryba, spostrzegłszy muszkę wodną, szybującą po powierzchni, rzucała się, aby ją pochwycić.
Wtedy drgające koła rozszerzały się na szy-
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/476
Ta strona została przepisana.