Ta strona została przepisana.
— Chon wyszła.
— Król dostrzegł w lustrze ów znak, a chociaż nie mógł sobie zdać z niego sprawy, zrozumiał, iż kryła się w tem jakaś zasadzka.
— Wreszcie, nie! — powiedział; niepodobna myśleć o kolacji... Muszę wyjechać natychmiast.
Mam sprawy, sobota dzisiaj...
— Ha, niech i tak będzie! każę więc podjechać koniom.
— Tak, moja piękna.
— Chon!
Chon powróciła.
— Konie dla króla! — rzekła hrabina.
— Dobrze — odpowiedziała Chon z uśmiechem.
I wybiegła znowu.
W chwilę potem słychać było jej głos wołający w przedpokoju:
Konie dla króla!
KONIEC TOMU TRZECIEGO.