Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/496

Ta strona została przepisana.

gival do Maisons. Słowik improwizował jedną z tych cudnych melodyj, które w maju śpiewa jedynie.
Ludwik XV ani poeta, ani marzyciel, ani artysta, człowiek zmaterjalizowany, nie odczuwał tych wszystkich piękności.
— Proszę cię, hrabino — powiedział z widoczną złością — niech do djabła ustaną już raz te żarty.
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedziała hrabina ze śliczną minką, którą zawsze króla rozbrajała — ja tu nie rozkazuję!
— Ani ja także — powiedział Ludwik XV, — widzisz jak mnie słuchają.
— Nie więcej jak mnie, Najjaśniejszy Panie.
— Któż więc tu rozkazuje? może ty Chon?
— Ja?... — odpowiedziała młoda kobieta — ja nie lubię słuchać, a tembardziej rozkazywać.
— Któż zatem jest tu panem?
— Gubernator, Najjaśniejszy Panie.
— Pan Zamor?
— Tak..
— A prawda; proszę zadzwonić na kogokolwiek.
Hrabina z zachwycającą obojętnością wyciągnęła rączkę do dzwonka.
Ukazał się lokaj, prawdopodobnie wyuczony także swej roli.
— Gdzie gubernator? — powiedział król.
— Gubernator — odpowiedział z uszanowaniem służący — pilnuje bezpieczeństwa zamku.