Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/498

Ta strona została przepisana.

śliczną białą różę, przy której usteczka jej wydawały się jakby z koralu.
— Żałuję Was, Najjaśniejszy Panie, — rzekła z przecudnym uśmiechem — podajcie mi ramię i chodźmy, może kogo znajdziemy. Chon, bierz świecę i idź naprzód.
Chon poszła jako straż przednia; a na zakręcie pierwszego korytarza, rozkoszna woń potraw zwróciła uwagę króla.
— A! — powiedział, zatrzymując się — co znaczą, hrabino, te zapachy?
— Myślałam, Najjaśniejszy Panie, iż uczynisz mi zaszczyt i przyjmiesz kolację w Luciennes; odpowiednio się urządziłam.
Ludwik XV poczuł, że ma żołądek, a z zapachu ocenił, że kolacja musi być doskonała. Na rozbudzenie łuczników potrzebaby z pół godziny, z kwadrans na zaprzężenie, z dziesięć minut na drogę do Marly. W Marly nie był oczekiwany, zatem nic tam nie zastanie; wciągnął raz jeszcze w siebie zdradziecki zapach i zatrzymał się przy drzwiach do sali jadalnej.
Na stole oświetlonym à giorno, widniały dwa nakrycia.
— Masz widać doskonałego kucharza, hrabino — rzekł z uśmiechem.
— Pierwszy to jego występ, Najjaśniejszy Panie, wysilał się biedak, aby zasłużyć na pochwałę Waszej Królewskiej Mości. Gotów życie sobie odebrać, jak smutnej pamięci Vatel.