Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/500

Ta strona została przepisana.

— No, no, nie udawaj pokornej, hipokrytko! Hrabino, siadaj obok mnie. Ach, jaki masz profil prześliczny!
— Dziś to dopiero zauważyłeś, Najjaśniejszy Panie?
— Przyzwyczaiłem się patrzeć na ciebie „en face“, hrabino.
Naprawdę, doskonałego macie kucharza, wyborna zupa!
— Dobrze więc, że odprawiłam poprzedniego?
— Naturalnie.
— Przyznajecie więc, Najjaśniejszy Panie, że skorzystałam na tem?
— Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć, hrabino.
— Oto, skoro ja oddaliłam mego Choiseul’a, oddalcie i wy swojego.
— Nie mówmy o polityce, hrabino, bardzo cię o to proszę, nalej mi lepiej madery.
Król podsunął szklankę, hrabina ujęła karafkę rączką prześliczną i nalewała.
— Nie śpiesz się, hrabino, nalewaj powoli — rzekł król.
— Ażeby nie zmącić wina, Najjaśniejszy Panie?
— Nie, ale żebym mógł dłużej podziwiać twoją rączkę.
— Wasza Królewska Mość jest dziś w usposobieniu do robienia odkryć.
— Na honor! tak, hrabino — rzekł król, któ-