innych; niechby tam stracił te pieniądze, byleby tylko ujść to mogło w oczach Choiseul’ów za wygnanie. Znalazłby i tak luidory dla biednych, dla karpi ciastka, a pochwały dla malowideł Boucher’a.
Pomimo, że poprzedniego dnia Jego Królewska Mość jadł kolację co się nazywa, śniadanie także pochłaniał ze smakiem.
— Nareszcie wybiła jedenasta. Hrabina cała zajęta przyjmowaniem króla, rzucała okiem na zegar, za wolno się dla niej wlokący.
Król pierwszy zaproponował, aby, gdy przybędzie pani de Béarn, wprowadzono ją do sali jadalnej.
Kawa została podana, sprobowana, wypita, a pani de Béarn nie było!
O kwadrans na dwunastą dał się słyszeć w dziedzińcu tętent galopującego konia.
Pani Dubarry zerwała się z miejsca i pobiegła do okna.
Kurjer Jana Dubarry zeskakiwał z bieguna okrytego pianą.
Hrabina zadrżała; ażeby jednak utrzymać króla w dobrem usposobieniu, nie mogła okazać żadnego niepokju, powróciła więc i usiadła przy nim.
W chwilę późnej, weszła Chon z biletem w ręku.
Trudno się było cofać, należało przeczytać.
— A co tam? Chon, liścik miłosny? — zapytał król.
— O! Boże! tak, Najjaśniejszy Panie.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/509
Ta strona została przepisana.