— Od kogo?
— Od wicehrabiego biedaka.
— Na pewno?
— Zobacz sam, Najjaśniejszy Panie.
Król poznał pismo, a przypuszczając, że mowa w nim o awanturze w la Chaussée, rzekł:
— Dobrze, dobrze, dosyć.
Hrabina siedziała, jak na szpilkach.
— Czy do mnie? — zapytała.
— Tak, hrabino.
— Czy król pozwoli?
— Nie krępuj się niczem! Tymczasem Chon powie mi bajkę o Kruku.
I przyciągnął do siebie siostrę faworyty, nucąc najfałszywszym, jak mówił Jan-Jakób, z całego królestwa głosem:
J’ai perdu mon serviteur,
J’ai perdu tout mon bonheur.
Hrabina usunęła się we framugę okna i czytała co następuje:
„Nie oczekuj starej szachrajki; udaje, że wczoraj wieczorem oparzyła nogę i nie wychodzi z pokoju. Podziękujmy Chon za jej wczorajsze przybycie nie w porę, jej to zawdzięczamy; poznała ją czarownica i cała komedja przepadła.
„Całe szczęście, że ten włóczęga Gilbert, ta przyczyna wszystkiego złego, przepadł. Ukręciłbym