— Najjaśniejszy Panie, trzy podpisy tylko wszystkiego!
Na widok pierwszego papieru, wydobytego z teki ministra, król zawołał:
— Ho! ho! tajny rozkaz?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— O kogóż to idzie?
— Może Wasza Królewska Mość raczy zobaczyć.
— Przeciw jakiemuś Rousseau. Co to jest za Rousseau — i co on popełnił?
— Przebóg! „Umową społeczną“, Najjaśniejszy Panie.
— Ah! to Jan-Jakób? Chcesz go do Bastylji wpakować?
— Najjaśniejszy Panie, toć robi ciągle skandale.
— A cóż chcesz, ażeby robił?
— Zresztą nie nastaję na zamknięcie go w Bastylji.
— Cóż więc proponujesz?
— Chcę, Najjaśniejszy Panie, ażebyśmy mieli broń gotową.
— Wcale mi o nich nie idzie, o wszystkich tych waszych filozofów!
— Wasza Królewska Mość ma zupełną co do tego słuszność.
— Narobionoby hałasu, widzisz; zresztą, zdawało mi się, że przebywanie jego w Paryżu była uprawomocnione.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/515
Ta strona została przepisana.