nią i to zbrodnią publiczną, nie potrzebowałbyś tajnego rozkazu, mój kochany.
Minister policji, widząc, że aresztowanie Rousseau’a było krokiem, za który król nie chciał brać odpowiedzialności, nie nalegał więcej.
— A teraz, Najjaśniejszy Panie, chodzi o innego filozofa.
— Jeszcze? — odpowiedział król niechętnie — czyż nigdy z nimi nić skończymy?
— Niestety! Najjaśniejszy Panie, to oni właściwe nie chcą skończyć z nami.
— O kogóż więc tam znów chodzi?
— O Voltaire‘a.
— To i on powrócił do Francji?
— Nie, Najjaśniejszy Panie, możeby lepiej było, gdyby tu był; byłby przynajmniej pod dozorem.
— Cóż on popełnił?
— Nie on, ale jego stronnicy: ni mniej, ni więcej, tylko mu chcą wystawić pomnik.
— Na koniu?
— Nie, Najjaśniejszy Panie, a jednak faktem jest, że sławny to zdobywca miast.
Ludwik XV wzruszył ramionami.
— Od czasów Poliorceta, nikogo równego mu nie widziałem. Ze wszystkimi ma stosunki; najwyższe w państwie figury jego książki przemycają. Niedawno przejąłem ich ośm pełnych pak, z tych dwie nadeszły pod adresem pana de Choiseul.
— Widocznie bardzo są zajmujące.
— Zauważ jednak, Najjaśniejszy Panie, iż
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/517
Ta strona została przepisana.