chcą uczynić dla niego więcej, niż dla królów, wznosząc mu pomnik.
— Nikt nie wznosi pomników dla królów, mój Sartines, tylko oni sami sobie je wznoszą. I komuż powierzono to piękne dzieło?
— Rzeźbiarzowi Pigale. Pojechał do Ferney dla wykonania modelu. Tymczasem podpisy się sypią. Sześć tysięcy talarów już się zebrało, a tylko sami literaci mają prawo składać podpisy. Wszyscy śpieszą z ofiarami. Istna procesja. Rousseau dał dwa luidory.
— Więc cóż chcesz, żebym ja na to poradził? zapytał Ludwik XV. — Ja nie jestem literatem, więc to do mnie wcale się nie stosuje.
— Chciałem zaproponować Waszej Królewskiej Mości, by odrazu położył kres tej demonstracji.
— Strzeż się tego, Sartines, bo zamiast z bronzu, wystawią mu pomnik ze złota. Daj im pokój. Boże drogi! toż on jeszcze brzydszy będzie z bronzu, niż jest z ciała i kości!
— A zatem, Wasza Królewska Mość nie życzy sobie, aby tamować bieg tej rzeczy?
— Porozumiejmy się, Sartines — chciałbym im przeszkodzić, ale czy to podobna?...
Odwróćmy lepiej oczy i udajmy, że nie widzimy.
Pan de Sartines westchnął. Za chwilę powstał, ukłonił się królowi i wyszedł.
Ludwik XV, pozostawszy sam, wziął pióro i napisał do delfina:
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/518
Ta strona została przepisana.