Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/524

Ta strona została przepisana.

a w kwadrans później zatrzymał się na rogu ulic OO. Opatów i Ś-tej Małgorzaty.
Pani Dubarry wysiadła i udała się piechotą w stronę hotelu, bojąc się, aby turkot nie ostrzegł starej spryciarki i żeby się przed nią nie schowała.
Hrabina z jednym tylko lokajem pospieszyła do hotelu i wpadła gwałtownie w drzwi główne.
Nikt nie widział, gdy wchodziła, dopiero przy schodach spotkała gospodynię.
— Gdzie mieszka pani de Béarn? — zapytała.
— Pani de Béarn chora, nie przyjmuje nikogo.
— Wiem o tem, że chora i właśnie przyszłam ją odwiedzić.
I lekka, jak ptaszek, wbiegła na schody.
— Pani! pani! — wołała oberżystka — gwałtem chcą się dostać do pani!
— Kto taki? — zapytała stara pieniaczka z głębi pokoju.
— To ja — odrzekła hrabina, stając na progu z miną, zastosowaną do okoliczności.
— Pani hrabina u mnie! — zawołała stara, blada z przerażenia.
— Tak, droga pani, przyszłam panią odwiedzić, pocieszyć w nieszczęściu. Opowiedz mi, co to się stało.
— O pani! nie śmiem prosić, ażebyś spoczęła v tej obrzydłej dziurze.
— Wiem, że pani posiada zamek w Turyngji, więc nie zważam wcale na to chwilowe mieszkanie w hotelu.