Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/525

Ta strona została przepisana.

Hrabina usiadła, a pani de Béarn zrozumiała, że nie pozbędzie się jej tak łatwo.
— Bardzo pani cierpi — zapytała Dubarry.
— O! strasznie, okropnie.
— I to prawa noga? Jakimże wypadkiem pani ją tak oparzyła?
— Bardzo prostym: trzymałam maszynkę w ręku, naraz wyśliznęła się, upadła i woda gorąca wylała się na nogę.
— Ach! to przerażające!
Stara ciężko westchnęła.
— O tak, to przerażające. Cóż robić, nieszczęścia w parze chodzą.
— Wie pani, że król ją oczekiwał dziś rano?
— Nie powiększaj pani mojej boleści.
— Jego Królewska Mość niezadowolony, że pani się nie stawiła.
— Mam nadzieję wytłumaczyć Najjaśniejszemu Panu że tylko choroba mogła mnie zatrzymać.
— Nie chcę pani bynajmniej martwić, broń Boże rzekła Dubarry, widząc poważną minę starej — chcę tylko, abyś zrozumiała, jak wiele wagi król przywiązywał do tego, co miało nastąpić i jak byłby za to wdzięczny.
— Sama pani widzi, czy to możebne.
— Bezwątpienia, lecz powiem pani rzecz jedną.
— Powiedz, pani, bardzo rada będę usłyszeć.
— Mnie się zdaje, że wypadek pani był skutkiem jakiegoś wzruszenia...