— Nie dobre pani ma pióro, hrabino, — rzekła faworytka — trzeba je zmienić.
— Nie potrzeba, przyzwyczaję się.
— Tak pani sądzi?
— O! tak.
Pani Dubarry dyktowała dalej:
„...ośmiela mnie błagać Waszą Królewską Mość, aby raczył być łaskaw na mnie, gdy się przedstawię w Wersalu, jak na to zezwolić raczył. Pochodząc z rodziny, która zawsze wiernie służyła monarchom swoim, śmiem się spodziewać łaskawego przyjęcia Waszej Królewskiej Mości“.
— A teraz racz pani się podpisać.
Stara hrabina podpisała:
Pisała charakterem pewnym, dużemi literami, nie szczędząc błędów ortograficznych.
Następnie podsunęła papier i pióro pani Dubarry, która pismem kształtnem, szpiczastem podpisała przekaz na dwadzieścia jeden tysięcy liwrów, dwanaście jako wynagrodzenie za winnice, a dziewięć na zapłacenie honorarjum doradcy prawnemu panu Flageot.
Napisała także do panów Boëhmer i Bassange, jubilerów dworskich, prosząc o wręczenie oddawcy biletu całego garnituru z brylantów i szmaragdów, nazwanego Ludwiką, ponieważ należał niegdyś do ciotki delfina, która sprzedała go, potrzebując pie-