Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/536

Ta strona została przepisana.

niędzy na cele dobroczynne. Następnie panie zamieniły ze sobą te papiery.
A teraz — rzekła Dubarry — daj mi dowód twej przyjaźni hrabino.
— O, pani, z całego serca.
— Zamieszkaj pani u mnie, a ręczę ci, że za kilka dni doktór mój, Tronchin, wyleczy cię zupełnie. Jedź pani zaraz ze mną, spróbujesz także skuteczności mego niezawodnego olejku...
— Niech pani na mnie nie czeka — rzekła przezorna stara — mam jeszcze kilka spraw ważnych do załatwienia, zanim za panią podążę.
— Więc mi pani odmawia?
— Przeciwnie, droga pani, przyjmuję łaskawe zaproszenie, ale oto pierwsza bije, ja do trzeciej załatwię interesa, a punkt o piątej stawię się w Luciennes.
— Czy brat mój może przyjechać i zabrać panią swoim powozem?
— O, i owszem, bardzo proszę.
— Żegnam panią i do prędkiego zobaczenia.
— Bądź pani spokojną, jestem szlachcianką, zatem danego słowa dotrzymam, i choćby mi umrzeć przyszło, przedstawię cię jutro w Wersalu.
— Dowidzenia, droga matko chrzestna!
— Dowidzenia, najdroższa chrześniaczko!
Rozstały się nareszcie; stara pozostała z nogą na poduszkach, ściskając w ręku szacowne papiery; pani Dubarry wyszła lekka i zgrabna, jednak z sercem ściśniętem z żalu, że nie mogła okazać się sil-