— To niegodne! — wykrzyknęła. — Pani de Guémenée potwierdziła to zdanie.
— O! moje panie — zawołała księżna — zwracając się do trzech córek królewskich — w was jednych jeszcze nadzieja. Wy, które najpierwszemi jesteście w królestwie, czyż zniesiecie, abyśmy w tem jedynem niepogwałconem dotąd schronieniu kobiet uczciwych, narażone były na towarzystwo wstrętne nawet dla pokojówek naszych?...
Zamiast odpowiedzi królewny smutnie pozwieszały głowy.
— Królewny moje, na Boga!... — wołała księżna.
— Król jest tutaj panem — odpowiedziała z westchnieniem Adelajda.
— Słusznie — zauważył książę de Richelieu.
— W takim razie cały dwór francuski jest skompromitowany! — krzyczała księżna. — Ach! panowie, panowie, jak mało dbacie o honor rodzin waszych!
— Moje panie — odezwał się pan de Choiseul, próbując się uśmiechnąć — ponieważ to zakrawa na spisek, nie będziecie zapewne nic miały przeciw temu, ażebym się oddalił i zabrał z sobą pana de Sartines. Idziesz ze mną książę? — kończył pan de Choiseul, zwracając się do marszałka.
— O nie! na honor! — odpowiedział marszałek — ja spiski uwielbiam i — zostaję.
Pan de Choiseul, uprowadzając Sartines‘a wymknął się pośpiesznie.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/547
Ta strona została przepisana.