Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/556

Ta strona została przepisana.

two departamentu karet, pilnował nadto fryzjera i szwaczek. Hrabina przebierała stosy koronek, kwiatów, brylantów, a co godzinę prawie odbierała wiadomości z Wersalu przez umyślnych wysłańców, że prezentacja została oznaczona na godzinę dziesiątą, że wydano rozkaz oświetlenia sali królowej i że nie zaszła w tem żadna zmiana.
Około czwartej powrócił Jan Dubarry, blady, zmęczony, ale dobrej myśli.
— Co słychać? — zapytała hrabina.
— Wszystko na czas będzie gotowe.
— A fryzjer?
— Zastałem u niego Dorę. Umówiłem się i wsunąłem mu w rękę pięćdziesiąt luidorów. Przyjdzie o szóstej, zje tu obiad; możemy być o niego spokojni.
— A suknia?
— Suknia będzie cudowna! Chon jej pilnuje; dwadzieścia sześć szwaczek naszywa perły, wstążki i inne dodatki. Każdy bryt sukni osobno robią, inaczej trwałoby to najmniej ośm dni.
— Jakto, każdy bryt zosobna? nie rozumiem.
— Tak, siostrzyczko. Jest trzynaście brytów. Dwie robotnice przy każdym, jedna z prawej, druga z lewej strony, naszywają suknię kamieniami drogimi i haftami, a w ostatniej chwili złączą wszystko razem i o szóstej suknia będzie gotowa.
— Jesteś tego pewny, Janie?
— O! jak najpewniejszy.
— A kareta?