Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/56

Ta strona została skorygowana.
III
LORENZA FELICIANI

Oto co się zdarzyło na drodze podczas rozmowy podróżnego z uczonym.
Gdy konie lejcowe powaliły się od pioruna, a dyszlowe cofnęły się gwałtownie, kobieta w kabrjolecie zemdlała. Długą chwilę leżała bez czucia, ponieważ jednak strach tylko był powodem jej omdlenia, powoli przyszła do siebie.
— Boże! — zawołała — czyż nikt mi nie pospieszy z pomocą? — czy sama jestem zupełnie?...
— Pani! — odezwał się głos nieśmiały — jeżeli pozwolisz, ja tu jestem na twoje usługi.
Na dźwięk tego głosu młoda kobieta wyprostowała się, i wychyliwszy głowę z poza firanek, znalazła się nawprost młodzieńca, stojącego na stopniach powozu.
— Czy to pan mówiłeś? — zapytała.
— Ja, pani — odrzekł młodzieniec.
— Pan mi ofiarowałeś swoją pomoc?
— Ja, pani.
— Co się to stało, powiedz mi pan?