na, ubiorę się, a on mnie potem uczesze; prezentacja odbędzie się dopiero o dziesiątej. Mamy zatem trzy godziny jeszcze, a do Wersalu nie tak daleko. Chon kochana, pokaż mi suknię moją, to mnie rozerwie. Gdzież jesteś Chon? Chon! suknię mi pokaż!
— Suknia jeszcze nie odesłana — rzekła Dora a siostra pani hrabiny sama po nią pojechała.
— Ach! — zawołał Dubarry — słyszę turkot, pewnie karetę przyprowadzono.
Wicehrabia mylił się: to Chon powróciła.
— Suknia! — wołała hrabina — Chon! prędzej suknię mi dawaj!
— Czy jeszcze jej niema? — zapytała Chon przerażona.
— Nie, niemal
— A to zaraz będzie — ciągnęła Chon uspakajając się — właścicielka magazynu, a z nią dwie robotnice zabrały suknię i pojechały już dorożką, aby ci ją odwieźć i przymierzyć.
— No, tak wtrącił Jan — mieszkają przy ulicy du Bac, a dorożka nie jedzie tak prędko, jak nasze konie.
— Tak, tak dodała Chon — nie mogąc się opędzić złym przeczuciom.
— Wicehrabio — rzekła Dubarry — poślij po karetę, niech choć na nią nie czekamy.
— Dobrze, Joanno.
Dubarry otworzył drzwi i rozkazał:
— Niech natychmiast jadą do Franciana po
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/560
Ta strona została przepisana.