Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/563

Ta strona została przepisana.

Jan — a powinna już być! O! to cały spisek, hrabino. Czy Sartines nie każe aresztować spiskowych? Czy Meaupeau nie każe ich powiesić? O! warci być spalonymi na placu Greve. Chciałbym kołem łamać fryzjera, poćwiartować szwaczkę, na pal wbić powoźnika.
Hrabina przyszła do siebie i teraz przedstawiła jej się cała okropność położenia.
— No tym razem jestem zgubiona; ci, którzy przekupili Lubin‘a, usunęli napewno wszystkich dobrych fryzjerów z Paryża. Osłów tylko, nic nie umiejących, pozostawili dla mnie. A moja suknia nieszczęśliwa!... A kareta nowiuteńka, którejby mi tak zazdroszczono!...
Dubarry milczał, przewracał straszliwie oczami i biegał z kąta w kąt pokoju, rozbijając meble.
Podczas całej tej sceny rozpaczy, która udzieliła się i służbie, wysyłanej co chwila z rozkazami sprzecznymi, przed bramą pałacu zatrzymał się kabrjolet, a z niego wysiadł mężczyzna młody, elegancko ubrany w ciemno-zielony surdut, kamizelkę atłasową, spodnie jasne i białe pończochy jedwabne.
Lekko przebiegł dziedziniec, wszedł do pałacu, którego drzwi nikt nie pilnował i udał się na schody, prowadzące do buduaru.
Jan właśnie zbił przepyszny serwis sewrski, o który zawadził, chcąc pochwycić spadający wielki wazon chiński, w który poprzednio pięścią uderzył, gdy dało się słyszeć delikatne do drzwi pukanie.