i ukazał całą pełnię swego majestatu na prezentację pani Dubarry.
Punkt o dziesiątej, król opuścił apartamenty prywatne. Niezwykle strojny, w bogatych koronkach, miał sprzączki przy trzewikach i u podwiązek, które na okrągły miljon ceniono.
Pan de Sartines powiadomił go o spisku, jaki wczoraj układały damy dworskie; to też troska widoczna była na jego czole; drżał aby samych tylko mężczyzn nie zastać w galerji.
Obawa ta zaraz minęła, bo w sali królowej, przeznaczonej wyłącznie na prezentacje, ujrzał obłoki koronek i pudru w pośród których skrzyły się djamenty; ujrzał najpierw trzy swoje córki, potem marszałkową de Mirepoix, która tyle wrzawy w wigilję robiła, ujrzał wreszcie wszystkie owe wichrzycielki, co wczoraj przysięgły pozostać w domu, a dziś stanęły w pierwszych szeregach.
Książę de Richelieu, niby wódz biegł od jednej do drugiej i szeptał każdej do ucha:
— A! mam cię pani, mam cię przewrotna istoto!
Albo:
— Byłem najpewniejszy, że się pani sprzeniewierzysz zobowiązaniu! — albo też znowu:
— A co, czy nie mówiłem, co są warte wasze spiski?...
— A ty książę? odpowiadały damy.
— Ja przedstawiałem córkę moją hrabinę d‘Egmont, — jakoż proszę patrzeć, przecież jej tu
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/575
Ta strona została przepisana.