— Zasłabła chyba, Najjaśniejszy Panie — ododpowiedział kanclerz.
— Że się pochorowały panie de Grammont, de Guémenée i d’Egmont, to bardzo łatwo zrozumieć; ale żeby hrabina była chora, to nie do pojęcia.
— Najjaśniejszy Panie, silne wzruszenie nieraz przyprawić może o chorobę, a radość hrabiny była tak wielka!
— Wszystko skończone — rzekł Ludwik XV, potrząsając głową; napewno już nie przyjedzie!
Cisza tak głęboka panowała w sali, że ostatnie słowa królewskie, choć półgłosem wymówione, dosłyszane zostały przez obecnych.
Zanim jednak zdołano zdać sobie z nich sprawę, turkot zajeżdżającej karety rozległ się pod sklepieniem.
Wszyscy obecni spojrzeli po sobie zdziwieni.
Król opuścił okno i stanął w pośrodku sali.
— Lękam się, aby to nie była jaka zła nowina szepnęła marszałkowa księciu, który widocznie powstrzymywał uśmiech filuterny.
Naraz twarz królewska się ożywiła, oczy zabłysły radością.
— Pani hrabina Dubarry! — oznajmił głośno szwajcar wielkiemu mistrzowi ceremonji.
— Pani hrabina de Béarn!
Pod wrażeniem uczuć najsprzeczniejszych, wszystkie serca, na odgłos tych dwóch nazwisk, żywszem uderzyły tętnem.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/580
Ta strona została przepisana.