Hrabina, pociągnięta nieprzepartą ciekawością, postąpiła ku niemu, tak, że schylając się w ukłonie, mógł jej powiedzieć cicho, aby nikt inny słyszeć nie mógł:
— Czy poznajesz mnie, pani?
— Poznaję; jesteś pan prorokiem moim z placu Ludwika XV.
Podniósł na nią przejrzyste i pewne siebie spojrzenie.
— Czy skłamałem, przepowiadając ci, pani, że będziesz królową Francji?
— Nie, przepowiednia pańska prawie że jest spełniona, gotowa też jestem dotrzymać mego zobowiązania. Czego pan żądasz, powiedz, bardzo cię o to proszę...
— Miejsce nie po temu; ani czas jeszcze nie nadszedł.
— Proszę mi wierzyć, że każde żądanie postaram się spełnić z gotowością.
— Czy będę mógł w każdym czasie, na każdem miejscu i o każdej godzinie dostać się do pani?
— Przyrzekam to uroczyście.
— Dziękuję.
— Ale pod jakiem przedstawisz się pan nazwiskiem? czy jako hrabia de Fenix?
— Nie, jako Józef Balsamo.
— Józef Balsamo... — powtórzyła hrabina, podczas gdy tajemniczy cudzoziemiec zniknął pośród tłumu. — Józef Balsamo! dobrze... nie zapomnę!
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/591
Ta strona została przepisana.