Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/592

Ta strona została przepisana.
XXXVII
COMPIÉGNE

Nazajutrz rano całe Compiégne wstało w radosnem upojeniu, a właściwie wcale do snu się nie kładło.
Już w przeddzień, przednia straż królewska zajęła kwatery w mieście, a gdy oficerowie obeznawali się z miejscowością, najznaczniejsi obywatele miasta wspólnie z mistrzem ceremonji przygotowywali gród do wielkiego zaszczytu, jaki miał nań spłynąć.
Bramy triumfalne z zieleni, stosy róż rozkwitłych i bzu, napisy łacińskie, francuskie i niemieckie wierszem i prozą, do dnia białego zajmowały organizatorów uroczystości.
Dziewczęta w bieli, według odwiecznego zwyczaju, czarno przybrana starszyzna policyjna, mnisi w szarych habitach, kler w najbogatszych szatach, wojsko garnizonu w nowych mundurach, wszyscy byli na stanowiskach, wszyscy stali gotowi do pochodu, na pierwszy znak o zbliżaniu się delfinowej.