Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/595

Ta strona została przepisana.

Jednocześnie ze strony przeciwnej zbliżała się delfinowa w karecie.
Dwa orszaki zetknęły się nareszcie.
Natychmiast wszystkie karety się opróżniły. Tłumy dworzan z obu stron wysiadły; dwie tylko karety zostały jeszcze zajęte: jedna królewska, druga delfinowej.
Drzwiczki karety delfinowej otworzyły się, młoda księżniczka wyskoczyła z niej lekko i podeszła do karety królewskiej.
Ludwik XV, ujrzawszy swoją synową, kazał otworzyć drzwiczki i śpiesznie opuścił karetę.
Delfinowa tak dobrze kroki swe obliczyła, że w chwili, gdy król stawiał nogę na ziemi, rzuciła mu się do kolan.
Król się schylił, podniósł młodziutką księżniczkę i, czule ją uścisnąwszy, objął wejrzeniem, które wywołało rumieniec na młodem, niewinnem obliczu.
— Książę delfin! — rzekł król, przedstawiając jej księcia de Berry, stojącego za Marją-Antoniną, tak, że nie spostrzegła go jeszcze, urzędownie przynajmniej.
Delfinowa zgrabnie mu się ukłoniła, on rumieniąc się, również uczynił to samo.
Po delfinie przyszła kolej na dwóch jego braci, po nich znowu na córki królewskie.
Delfinowa dla każdego z książąt, dla każdej księżniczki, znalazła uprzejme słówko.
W miarę, jak następowały przedstawienia, pani Dubarry, która stała tuż za księżniczkami, była co-