Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/607

Ta strona została przepisana.

z oczami ciemno-niebieskiemi, o białej płci, lekko usianej piegami i bujnych blond włosach. Jej świeże usteczka, białe ząbki i pulchne rączki, zrobiły wrażenie na Gilbercie bardzo czułym na wdzięki. Przypomniało mu się co mówiła Nicolina i miły go dreszcz przeniknął.
Kobiety są przenikliwe, odgadła też wrażenie panna Sylwja i uśmiechając się ciągle zapytała:
— Jak się pan nazywa?
— Gilbert — odpowiedział dość słodko zbieg z Taverney‘u.
— A zatem panie Gilbercie, zaznajomię cię z dostojnym Zamorem.
— Z gubernatorem pałacu Luciennes?
— Tak. Gilbert się wyprostował, zczyścił rękawem ubranie, ręce wytarł chusteczką. Czuł się onieśmielonym w głębi tą myślą, że ma stanąć wobec tak wysoko położonej osobistości, ale przypomniał sobie zaraz słowa: „Zamor jest dobrem stworzonkiem“ i uspkoił się nieco.
Był już przyjacielem hrabiny i wicehrabiego; wejdzie teraz w przyjaźń z gubernatorem.
— Widocznie — pomyślał znowu, — przy dworze nie trudno jest znaleźć przyjaciół! Wszyscy ci ludzie tutaj są dobrzy i gościnni.
Sylwja otworzyła drzwi do przedpokoju wyglądającego na buduar; szyby oprawne były w konchę inkrustowaną miedzią złoconą. Możnaby rzec, że