godność jego, jako człowieka, więcej wystawiona będzie na próby w Luciennes, aniżeli w Taverney!
Próbował jednak zawiązać rozmowę z Zamorem; przyszła mu bowiem myśl, że może to było jakie książątko indyjskie, w rodzaju tych, o jakich czytał w romansach Crebillona.
Zamiast mu atoli odpowiadać, indyjski książę stawał przed wszystkiemi lustrami i oglądał swój wspaniały uniform, jak panna młoda suknię ślubną; potem dosiadł okrakiem krzesła na kółkach i odpychając się nogami objechał przedpokój z dziesięć razy wokoło z wprawą, która dowodziła, ile czasu poświęcał temu szlachetnemu ćwiczeniu.
Nagle ozwał się dzwonek. Zamor pozostawił krzesło na środku pokoju i rzucił się do drzwi z poza których dźwięk dochodził.
Ta skwapliwość przekonała ostatecznie Gilberta, że Zamor nie jest księciem.
Minęła godzina. Gilbert począł już tęsknić do widoku jakiejkolwiek ludzkiej istoty, choćby to miał być ten krawiec, co pracował nad wykonaniem złośliwego żartu.
Wreszcie w drzwiach ukazał się lokaj i rzekł:
— Chodź ze mną.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/610
Ta strona została przepisana.