Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/620

Ta strona została przepisana.

Gilbert — jednego błazna za mało. Król się nudzi; potrzeba mu zatem dwóch.
— Widzicie go — zawołała Chon — znowu mu się nos przedłuża. Oszpecasz się, mój mały. Zostaw te fantastyczne miny do chwili, w której wdziejesz na głowę perukę, a na nią szpiczasty kapelusz; wtedy zamiast brzydkim, komicznym się staniesz.
Gilbert znowu brwi zmarszczył.
— Jeżeli książę de Tresne życzy sobie zyskać tytuł małpki mojej siostry, czemuż nie miałbyś zająć stanowiska lekarza króla.
Gilbert nic nie odpowiedział. Chon zrozumiała to w znaczeniu zasady: „Kto milczy, ten przyzwala“.
— Na dowód, że jesteś w łaskach, nie będziesz jadał ze służbą.
— O! dzięki — odpowiedział Gilbert.
— Wydałam, rozkaz w tym względzie.
— A gdzie będę jadał?
— Z Zamorem.
— Ja?
— Tak; rządca i lekarz królewski wspólny stół mieć mogą. Jeżeli chcesz, możesz iść do niego na obiad.
— Nie jestem głodny — gniewnie odpowiedział Gilbert.
— Bardzo dobrze — rzekła ze spokojem Chon — jeżeli teraz nie jesteś głodnym, to będziesz wieczorem.
Gilbert zaprzeczył ruchem głowy.