Za lokajem przyszedł pan Grange i objaśnił go, w jaki sposób ubrać się powinien w ten kostjum, czego Gilbert z całą cierpliwością wysłuchał.
— Zdaje mi się — nadmienił tylko — że dawniejsi lekarze nosili przy sobie kałamarz i zwitek papieru.
— Masz słuszność, na honor — zawołał pan Grange — trzeba wyszukać wielkiego kałamarza, abyś go sobie u pasa zawiesił.
— Pióra i papieru — krzyknął Gilbert. — Idzie mi o to, aby przebranie było zupełne.
Lokaj poskoczył, ażeby wypełnić zlecenie, a zarazem zawiadomić pannę Chon o zadziwiającej uległości Gilberta.
Zachwycona tą wiadomością, dała mu woreczek, zawierający ośm dukatów, dla zawieszenia z innemi przedmiotami przy pasie lekarza wzorowego.
Gilbert, podziękowawszy, poprosił, ażeby zostawiono go samego, dopóki się nie przebierze.
— Spieszże się — rzekł pan Grange, abyś mógł się pokazać pannie, zanim odjedzie do Paryża.
— O pół godziny tylko proszę — odpowiedział Gilbert.
— Trzy kwadranse, jeżeli potrzeba, szanowny doktorze — odpowiedział intendent Gilbertowi, zamykając za sobą drzwi.
Gilbert podszedł do nich na palcach przysłuchując się oddalającym krokom, pomknął następnie
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/622
Ta strona została przepisana.