rzeczywiście przeżył tę miłość do pani Warens, i to co pisze o posiadaniu ukochanej kobiety, które go zasmuciło miast uszczęśliwić, jak się spodziewał — to nie jest tylko czarujące zmyślenie?
— Młodzieńcze, — odrzekł starzec, — Rousseau nie zmyślał nigdy. Przypomnij sobie jego dewizę: Vitam impendere vero.
— Znam ją, — powiedział Gilbert — lecz jej nie rozumiałem, bo nie umiem po łacinie.
— To znaczy: Ceń prawdę nad życie.
— A więc, — ciągnął dalej Gilbert — to jest możliwe, ażeby człowiek takiego pochodzenia jak Rousseau, był kochany przez piękną damę, prawdziwą damę! O mój Boże! Czy pan wie, że taka nadzieja może przyprawić o szaleństwo tych, co pochodząc z nizin, jak on, podnieśli oczy na istotę wyżej stojącą?
— Ty kochasz, prawda? — rzekł Jakób — i widzisz analogję między położeniem twojem a Rousseau‘a.
Gilbert zarumienił się, lecz nie odpowiedział na pytanie.
— Nie wszystkie jednak kobiety są takie, jak pani Warens — mówił dalej, — bywają dumne, pogardliwe, nieczułe i takie kochać, to jest szaleństwo. A jednak wierz mi, chłopcze, że okazje podobne nieraz zdarzały się w życiu Roussea’a.
— Tak! — wykrzyknął Gilbert — ale to był Rousseau! Gdybym czuł w piersi iskrę genjuszu, jak on, powiedziałbym sobie, że niema kobiety tak
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/681
Ta strona została przepisana.