Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/682

Ta strona została przepisana.

wysoko urodzonej, którejbym nie był równy. Tymczasem teraz, kiedy jestem niczem i nie jestem pewny czy i w przyszłości osiągnę cokolwiek, nie śmiem nawet spojrzeć w górę. Och! chciałbym mówić z Rousseau‘em.
— Poco?
— Ażeby go zapytać, czyby się wzniósł aż do pani Warens, gdyby ona nie zniżyła się do niego, ażeby mu rzec: „Zasmuciło cię to, że ci się oddała; lecz gdyby ci odmówiła, czy nie byłbyś jej zdobywał choćby...“ Młodzieniec urwał.
— Choćby?... — powtórzył Jakób.
— Choćby przez zbrodnię!
Jakób zadrżał.
— Moja żona pewno już wstała — rzekł, odwracając rozmowę — zejdźmy na dół. Zresztą dla pilnego pracownika dzień nigdy nie zaczyna się dość wcześnie; chodź, młodzieńcze, chodź!
— To prawda — powiedział Gilbert — przepraszam pana, że się tak zapędziłem; lecz rozmowa na pewne tematy zawsze mnie podnieca, a niektóre myśli doprowadzają mnie do szaleństwa.
— Ech, zakochany jesteś i tyle! — rzekł starzec.
Gilbert, nic nie odpowiadając, wziął się do zbierania grochu i spinania szpilkami torebek; Jakób czekał, aż młodzieniec skończy.
— Nie jest to wspaniałe mieszkanie — mówił — lecz ściśle biorąc, masz tu wszystko, co jest nie-