część swego chleba, na rogu ulicy popił wodą z fontanny, a zjadłszy resztę, otarł usta, umył ręce i wrócił.
— Na honor — rzekł Rousseau — sądzę że jestem szczęśliwszy od Djogenesa i że znalazłem człowieka.
I słysząc, że wchodzi po schodach, pośpieszył otworzyć mu drzwi.
Cały dzień przeszedł na pracy bez przerwy. Gilbert włożył w to monotonne zajęcie swą czynną ruchliwość, wnikliwą inteligencję i wytrwałość, graniczącą z uporem. Czego nie rozumiał, to odgadywał, a jego ręka, powodowana żelazną wolą, kreśliła nuty już bez wahania, bez błędu. Do wieczora skopjował siedm kartek nie pięknie, lecz w każdym razie bez zarzutu.
Rousseau patrzył na tę pracę jako sędzia i jako filozof. Jako sędzia krytykował formę nut, delikatność połączeń, kształt pauz lub bemoli, lecz przyznał, że od dnia poprzedniego widzi znaczny postęp i wypłacił Gilbertowi dwadzieścia pięć su.
Jako filozof podziwiał siłę woli ludzkiej, która potrafi utrzymać przez dwanaście godzin pochylonego nad robotą osiemnastoletniego młodzieńca o ciele wątłem a namiętnym temperamencie. Bo Rousseau z łatwością poznał, że gorąca namiętność płonie w sercu młodego człowieka; nie wiedział tylko jeszcze czy tą namiętnością jest ambicja czy miłość.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/698
Ta strona została przepisana.