Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/704

Ta strona została przepisana.

— Czego pani chce — zawołała z przestrachem — i jak pani tu weszła?
— Jakiś dobry kanonik otworzył mi furtę, a chciałabym, jeżeli to możliwe, mówić z przełożoną.
— Księżna tego wieczoru nie przyjmuje.
— A jednak powiedziano mi, że obowiązkiem ksieni jest przyjąć o każdej porze dnia i nocy jej siostry ze świata, które przychodzą prosić o pomoc.
— To jest możliwe tylko w warunkach normalnych; jej wysokość przedwczoraj dopiero przybyła i zaledwie zdążyła się zainstalować a nadto tego wieczoru ma posiedzenie kapituły.
— O pani, rzekła cudzoziemka, przybywam z daleka, aż z Rzymu. Przebyłam sześćdziesiąt mil konno, jestem zupełnie wyczerpana.
— Cóż robić? zakaz jest formalny!
— Moja siostro, mam wyjawić waszej ksieni rzeczy niezmiernie ważne.
— Niech pani przyjdzie jutro.
— To niemożliwe... Gdybym została dzień jeden w Paryżu, już podczas tego dnia... a zresztą nie mogę nocować w hotelu.
— Dlaczegóż to?
— Bo nie mam zupełnie pieniędzy.
Siostra furtjanka ze zdumieniem obejrzała tę kobietę, pokrytą klejnotami i posiadającą tak cennego konia, która twierdziła że niema czem opłacić noclegu w hotelu.
— Och, proszę nie zwracać uwagi na moje sło-