Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/72

Ta strona została skorygowana.

— Wiem, naturalnie.
— Pan?
— Tak, ja.
— Pan wie co to burza? A skąd się biorą pioruny?
Podróżny uśmiechnął się.
— Jest to zetknięcie się dwojakiej elektryczności, z chmury i z ziemi.
Gilbert westchnął.
— Nie rozumiem — rzekł.
Może podróżny byłby to zrozumiałej wytłumaczył chciwemu wiedzy młodzieńcowi, lecz na nieszczęście pomiędzy liśćmi zabłysło światło.
— A! odezwał się nieznajomy — co to jest?
— To Taverney.
— Więc już przybyliśmy?
— To brama wjazdowa.
— Otwórz ją.
— Brama z Taverney, proszę pana, nie otwiera się zwyczajnie.
— Więc to forteca, to twoje Taveney?
No, zastukaj!
Gilbert zbliżył się nieśmiało do bramy i zastukał raz jeden.
— O! — rzekł podróżny — nie usłyszą cię wcale — stukaj mocniej!
Rzeczywiście nic nie wskazywało, ażeby we-