Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/723

Ta strona została przepisana.

— Panie! — zawołał młodzieniec z taką stanowczością i dumą, że aż Andrea zwróciła nań oczy na chwilę — czy panu kiedy co ukradłem?!
— Cóż więc robisz, próżniaku, twojemi białemi rączkami?
— To, co robi genjalny człowiek, do którego chcę być podobny chociażby tylko z wytrwałości. Kopjuję nuty.
— Kopjujesz nuty? — spytała Andrea, zwracając ku niemu głowę.
— Tak, proszę pani.
— Więc znasz się na muzyce! — dodała pogardliwie, tak, jakby mówiła: „kłamiesz“.
— Znam nuty, a to wystarczy, aby być kopistą.
— A gdzież, u djabła, nauczyłeś się błaźnie czytać nuty?
— Właśnie! — rzekła z uśmiechem Andrea.
— Panie baronie, przepadam za muzyką i gdy panienka grywała codziennie po parę godzin, słuchałem często z ukrycia.
— Nicponiu!
— Naprzód zapamiętałem melodje; potem, wiedząc, że melodje te zapisane są w podręczniku do nauki gry, powoli, powoli własną pracą doszedłem do tego, że potrafiłem je odczytać.
— Jak śmiałeś dotykać mego podręcznika? — zawołała Andrea z oburzeniem.