Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/731

Ta strona została przepisana.
XLVIII
OPĘTANA

Umilkły głosy dzwonów, turkot pojazdów i dudnienie bębnów. Cała ta wspaniałość święta już straconego, ześliznęła się do duszy księżny Ludwiki i rozbiła jak fala o mur jej celi.
Kiedy odjechał król, który jeszcze usiłował powrócić córkę światu jako ojciec i władca, zapomocą uśmiechów, po których następowały prośby w tonie rozkazu; kiedy odjechała delfinowa, którą od pierwszego rzutu oka uderzyła prawdziwa wielkość duszy jej dostojnej ciotki — ksieni karmelitanek kazała pozdejmować obicia, zabrać kwiaty, pochować koronki.
Z całej gromadki, jeszcze poruszonej niezwykłem zdarzeniem, ona jedna nie mrugnęła okiem nawet, gdy ciężka brama, na chwilę otwarta, zatrzasnęła się z hałasem, odgradzając znów samotnię od świata.
Następnie wezwała skarbniczkę.
— Czy podczas tego zamieszania, jakie pano-