Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/759

Ta strona została przepisana.

— Ależ nie bój się pani. Czyż to można tak wejść do księżniczki Ludwiki francuskiej?... Na to musiałby ten człowiek mieć rozkaz królewski.
— O! nie wiem, jakim sposobem tu wszedł — zawołała Lorenza, upadając na wznak — nie wiem, ale jestem tego pewną, że wstępuje już na schody, że jest zaledwie o dziesięć kroków stąd... że... oto on!
W tej chwili drzwi się otworzyły, księżniczka cofnęła się, przestraszona mimowolnie dziwnym zbiegiem okoliczności.
Ukazała się siostra.
— Kto tam? — zagadnęła księżna — czego chcesz siostro?
— Jakiś pan przybył do klasztoru — odpowiedziała siostra — i życzy sobie widzieć się z Waszą Królewską Wysokością.
— Nazwisko jego?
— Hrabia de Fenix.
— Czy to on? — zapytała księżna Lorenzy — czy znasz pani to nazwisko?
— Nie znam tego nazwiska, lecz to on, on niezawodnie.
— Czegóż chce? — zapytała księżna zakonnicy.
— Jest oddawcą listu uwierzytelniającego Jego królewskiej mości, króla pruskiego do króla francuskiego. Pragnie mieć zaszczyt przedstawić się Waszej Królewskiej Wysokości.