— Ona jest równie bezpieczna w moim domu — odparł hrabia.
A odwróciwszy się do młodej kobiety:
— Wszak prawda Lorenzo, że ci bezpiecznie u mnie?
— Tak jest — odpowiedziała.
Księżna w najwyższem osłupieniu złożyła ręce i rzuciła się na fotel.
— A ja, Lorenzo — odezwał się hrabia łagodnym głosem, w którym jednak przebijał rozkaz — ja oskarżony jestem, że użyłem przeciw tobie przemocy. Powiedz sama, czy cię zmuszałem kiedykolwiek?
— Nigdy — odpowiedziała młoda kobieta głosem pewnym i dobitnym, nie okazując żadnego oporu przy tem zaprzeczeniu.
— Więc cóż całe to twoje opowiadanie o porwaniu?... — zawołała księżna.
Lorenza pozostała niemą; patrzyła na hrabiego, jakby życie i słowa jej zależały od niego.
— Jej Wysokość pragnie zapewne wiedzieć, jakim sposobem wyszłaś z klasztoru, Lorenzo? Opowiedz wszystko, począwszy od chwili zemdlenia twego na chórze, aż do obudzenia się w powozie pocztowym.
Lorenza pozostała milczącą.
— Opowiedz wszystko szczegółowo — rzekł hrabia — ja tego chcę.
Lorenza nie mogła powstrzymać się od dreszczu.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/767
Ta strona została przepisana.