Uczyniła, jak postanowiła; minęło jednak trzydzieści sześć godzin, podczas których mnie doglądała, a ja nie drgnęłam, ani nie odetchnęłam.
Na usilne nalegania mojej matki, dozwolono jej doglądać mnie jeszcze przez całą noc z poniedziałku na wtorek.
We wtorek rano byłam ciągle w tym samym stanie bezwładności.
Matka oddaliła się wreszcie złamana. Zapalono świece w kaplicy, w której miałam być wystawiona, według zwyczaju, przez jeden dzień i noc.
Po odejściu matki weszły do mego pokoju żałobnice; ponieważ jednak nie wykonałam jeszcze ślubów, ubrały mnie w białą suknię, włożyły na głowę wianek z białych róż, złożyły ręce na piersiach, poczem zażądały trumny.
Gdy przyniesiono trumnę, mróz przeszedł mi po ciele, bo, powtarzam, pomimo zwartych powiek widziałam wszystko, jakbym miała oczy otwarte.
Złożono mnie do trumny, poczem wyniesiono z odkrytą twarzą, według zwyczaju włoskiego, do kaplicy, pozostawiono na środku chóru z kropielnicą u nóg i otoczono gorejącemi świecami.
Przez cały dzień wieśniacy z Subiaco odwiedzali kaplicę, modlili się za mnie i skrapiali moje ciało wodą święconą.
Nadszedł wieczór. Odwiedziny ustały; zamknięto od wewnątrz drzwi kaplicy, z wyjątkiem małej furtki, i pozostała przy mnie jedna tylko siostra szpitalna.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/769
Ta strona została przepisana.