— O! to mnie bardzo obchodzi — zatem ten podpis...
— Jest własnoręczny, lecz niczego to jeszcze nie dowodzi, mógł być przecie wymuszony.
— Wymuszony był, nieprawda? tak, to bardzo możliwe — zawołała księżna.
— Jak i zezwolenie Lorenzy także, nieprawda? — dorzucił hrabia szyderczo, zmierzając wprost do księżnej.
— Lecz jakim sposobem, panie kardynale, można było wymóc ten podpis?
— Sposobami, jakimi pan ten rozporządza; sposobami czarodziejskimi.
— Czarodziejskimi?...
— Tak, ten pan jest czarnoksiężnikiem, powiedziałem to i twierdzenia mego nie cofam.
— Wasza Eminencja żartuje?
— Wcale nie, a na dowód, muszę się z panem wobec Waszej Wysokości rozmówić stanowczo.
— Właśnie miałem o to prosić Waszą Eminencję — wtrącił hrabia.
— Wybornie, lecz proszę pamiętać, że ja stawiam zapytania — odparł kardynał wyniośle.
— Proszę pamiętać, że na wszelkie zapytania odpowiem, nawet wobec Jej Wysokości, ale pewny jestem, że pan nie będzie sobie tego życzył.
Kardynał się uśmiechnął.
— Zadanie czarnoksiężnika, mój panie, jest trudnem w tych czasach. Widziałem pana przy działaniu, miałeś ogromne powodzenie, lecz, wszyscy,
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/779
Ta strona została przepisana.