Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/780

Ta strona została przepisana.

uprzedzam pana, nie będą mieli cierpliwości, a przedewszystkiem wspaniałomyślności delfinowej.
— Delfinowej? — zawołała księżna.
— Tak jest — odezwał się hrabia — miałem zaszczyt być przedstawionym jej królewskiej wysokości.
— A powiedz pan, jakże wywdzięczyłeś się za ten zaszczyt?
— Niestety! gorzej, niż bym tego był pragnął, gdyż nie czuję nienawiści do ludzi, a szczególniej do kobiet.
— I cóż pan powiedział mojej dostojnej siostrzenicy? — zapytała księżna.
— Miałem nieszczęście — odrzekł hrabia — na jej zapytanie, odpowiedzieć prawdę.
— Tak, prawdę, prawdę, która była powodem jej zemdlenia.
— Czyż to moja wina — przerwał hrabia potężnym głosem, tak donośnie rozbrzmiewającym w pewnych chwilach — czy to moja wina, że ta prawda była tak okropna? Czy to ja szukałem księżny? Czy ja prosiłem o przedstawienie mnie? Nie, przeciwnie, unikałem go; przyprowadzono mnie do niej przemocą; pytała mnie, rozkazując odpowiadać.
— Lecz jakaż to była ta okropna prawda, którą jej pan powiedziałeś? — spytała księżna.
— Ja? — odrzekł hrabia, — tylko odsłoniłem przed nią przyszłość.
— Przyszłość?
— Tak jest, przyszłość, która się przedstawia