rej ci odmówili. Po tym zawodzie powróciłeś pan zrozpaczony do Compiégne.
Kardynał był przerażony.
— A jakiegoż rodzaju przysług mógłbym się spodziewać od pana — zapytał — gdybym się był do niego udał?
— Takich, jakich się żąda od człowieka, robiącego złoto!
— A cóż mnie to obchodzi, czy pan robisz złoto!
— Tam do kata! kto potrzebuje zapłacić pięćkroć sto tysięcy franków? powiedz pan...
— Tak jest, właśnie tyle.
— I pan pyta, co go może obchodzić posiadanie przyjaciela, robiącego złoto? U niego to trzeba szukać tych pięciuset tysięcy franków, których wszyscy inni odmówili.
— A gdzie? zapytał kardynał.
— Na ulicy Saint-Claude, w dzielnicy Marais.
— A poczem poznam ten dom?
— Po bronzowym łbie gryfa, zdobiącym młotek przy bramie.
— A kiedyż mogę tam przybyć?
— Pojutrze, koło szóstej wieczorem, jeżeli łaska, poczem...
— A potem?
— Ile razy i kiedykolwiek spodoba się Waszej Książęcej Mości tam przybyć. Lecz nasza rozmowa kończy się w samą porę, bo oto księżna właśnie przestała się modlić.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/786
Ta strona została przepisana.