Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/789

Ta strona została przepisana.
LI
POWRÓT Z SAINT-DENIS

Gilbert, jak już to powiedzieliśmy, po rozstaniu się z Filipem, wmieszał się w tłum.
Ale dusza jego zamiast tonąć w rozkoszach nadziei i oczekiwania, przepełniona była żalem i goryczą. Przyjęcie, jakiego doznał od Filipa, gotowego do oddania mu przyjacielskiej przysługi, nie mogło ukoić jego głębokiej rany serdecznej.
Andrea nie miała najmniejszego pojęcia o tem, że postępowanie jej z Gilbertem było okrutne. Ani jej to w głowie nie postało, aby mógł istnieć jakikolwiek związek pod względem cierpienia i rozkoszy pomiędzy nią a synem jej mamki. Za dumna była, aby zniżyć się kiedykolwiek w sferę ludzi niższego pochodzenia; obojętnem było dla niej zupełnie, czy jej uczucia rzucają światło lub cień, na wszystko co było niżej położone. Tym razem chłód jej pogardy dotknął boleśnie Gilberta. Andrea, idąc jak zwykle, za chwilowem usposobieniem, nie zdawała sobie sprawy ze swego postępowania.
Młody chłopak, jak bezbronny gladjator, mu-